wtorek, 14 czerwca 2016

Zastawić teraźniejszość dla szczęścia w przyszłości?

Wiele razy opowiadam Wam jak to trzeba pracować, poświęcać czas, nie bać się działać i wychodzić poza swoją strefę komfortu aby zrealizować swój potencjał. Jednak ważną rzeczą, o której jeszcze nie mówiłem jest to, że wcale nie jest to droga dla wszystkich. Aby było to tego warte, powinno dawać przyjemność. Nie powinniśmy zapominać o tym, że to podróż daje radość a nie sam cel podróży. I niektórzy pewnie mogą czuć dyskomfort czytając te słowa, jeśli na przykład żyją w paradygmacie YOLO, o którym mówię więcej w filmie poniżej:

Ale nie powinni, bo każdy etap w życiu jest potrzebny. Gdy ja byłem rozbrykanym studentem, którego celem było dostarczenie procentów do organizmu i dojście do klubu w stanie, w którym ledwo zostawałem wpuszczony do środka, a później zdobycie ofiary do tańca- nie oglądałem wtedy filmów takiego typu jakie robię teraz, ponieważ szanowałem etap w którym jestem. Świadomość tego co w danym momencie chcemy zrobić powinna być opałem, który daję energię na codzienne robienie rzeczy, które przybliżą nas do celu.
Gdy jesteś w pełni zadowolony z tego jak wygląda Twoje życie w tym momencie, oczywiście kontynuuj ścieżką którą podążasz i nie przejmuj się co robią ludzie wokół. Tak długo jak Ty jesteś zadowolony ze swojego życia, kimże jest ktoś taki jak ja, ktoś w TV, ksiądz czy też jakiś inny Mateusz Grzesiak aby mówić Ci co masz robić? Życie każdego z nas sprowadza się wszak do odnalezienia własnej drogi.

Teraz drogą, która daje mi szczęście, jest praca nad swoim snem, nad pozostawieniem czegoś od siebie potomnym. Chciałbym żeby ktoś za 10, 15, 20 lat zobaczył moje filmy, być może przeczytał jakiś post na blogu i aby to coś pozytywnie wpłynęło na jego/jej życie. Żeby to osiągnąć muszę codziennie robić rzeczy które zbliżają mnie tego celu, nawet jeśli w danym momencie mogłoby się to wydawać "nieprzyjemne". Z czasem te niby nieprzyjemne rzeczy, zamieniają się w przyjemność, bo to co było trudne i niekomfortowe staje się łatwe i dzięki temu możemy wspiąć się na kolejny szczyt. Praca nad sobą to ciągłe drążenie dziury w skale. Im głębiej jesteś, tym trudniej przerwać i tym bardziej zaczynasz różnić się od świata który pozostał gdzieś tam w słońcu.

Czasem to co piszę lub mówię w filmach może wydawać się patetyczne i brzmieć jak co poniektóry coachingowy bełkot pseudotrenerów. Subtelna różnica jest taka, że ja naprawdę wierzę w to co mówię, w to co robię i mimo że jestem wyznawcą teorii o starożytnych kosmitach, twardo stąpam po ziemi. Całe Życie Poczciwe to moja próba podzielenia się z Wami radością jaką daje mi życie jako człowiek dążący do pełni potencjału, oraz moja zdigitalizowana pieczęć dla przyszłych pokoleń. Można iść własną drogą, czerpać z tego radość i pracować nad swoją pasją. Trudno jest podjąć decyzję i trzymać się jej w chwilach gdy jesteś po kilku godzinach snu a na dworze jest ciemno.  Pozostajesz  wtedy tylko Ty i Twój charakter, który da Ci moc aby zrobić to, co jest niezbędne do realizacji swoich marzeń i planów.
Pozdrawiam,
Wacław

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Kto nie przejmuje się opinią innych niech pierwszy rzuci kamień

Mamy spory problem gdy to co mówią inni przewyższa nasze własne zdanie na temat tego co powinniśmy robić. Co zrobić aby nie skończyć jak orzeł wśród kur, o którym mówię w video poniżej?

Niezbędne jest ustawienie sobie priorytetów. Nikt nie będzie żył za Ciebie, także dlaczego miałbyś iść drogą, która nie jest dla Ciebie? Szkoda, że nie jest to takie proste, bo gdyby było to zdecydowanie mniej Janów Kowalskich narzekałoby na wszystko co ich otacza. Wzięcie pełnej odpowiedzialności za swoje życie i rozpoczęcie kreowania rzeczywistości, a nie tylko bierne reagowanie na wszystko co się przydarza jest trudne a nawet bardzo trudne. Ale jest tego warte.

Video które widziałeś wyżej ujrzało światło dzienne w maju 2016. A zaplanowane było na 2014 rok czyli na czas gdy chciałem wystartować z Youtubem. Nikt mnie nie trzymał, nikt mnie do niczego nie przywiązał a jednak nie mogłem zrobić tego co chciałem. Ta społeczna blokada, stworzona przez to co myślimy że inni pomyślą jest szczelniejsza niż alcatraz czyli najbrutalniejsze więzienie na świecie, a dlaczego? Bo nie wiesz że jesteś zamknięty, twoja głowa jest celą śmierci a najlepsze jest to że nie masz pojęcia że w niej jesteś. Umysł potrafi znaleźć wytłumaczenie na wszystko, dlatego gdy nagrywałem rzeczy 2 lata temu, nie pozwolił mi ich wrzucić. Mówił mi: „a będzie lepszy czas na to, teraz się musisz skupić na tej rzeczy, masz tyle zajęć, poza tym słaba jakość, słaby jesteś przed kamerą, to się do niczego nie nadaje, no i przede wszystkim- co ludzie powiedzą?”


Ciężko dać uniwersalną receptę na to jak to pokonać. Mogę się tylko z Tobą podzielić tym co ja zrobiłem aby się stamtąd wyrwać. Wydaję mi się że to siła, która wytworzyła się przez szacunek do swojego własnego słowa, do własnych postanowień. Pozwól, że to wyjaśnię- dawniej moje słowo dla mnie samego i pewnie też dla innych było warte bardzo mało. Postanawiałem różne rzeczy i ich nie robiłem przez co traciłem szacunek do samego siebie, cały czas byłem z tyłu i skupiałem się na zaspokajaniu najniższych potrzeb typu oglądanie seriali, granie w gry, jedzenie byle czego i myśleniu o tym jaki to sukces chce odnieść i czytaniu o tym sukcesie pomiędzy wyżej wymienionymi aktywnościami.

Na szczęście zauważyłem że moje życie nie wygląda dobrze- nie mam pieniędzy, nie mam kobiety, nie realizuje swoich wielkich wizji, cokolwiek zacznę to kończę w mgnieniu oka, gdy tylko zaczyna robić się ciężko. Pierwszą z rzeczy których postanowiłem, że nie odpuszczę dopóki nie osiągnę poziomu komunikacyjnego był język chiński. Rozpocząłem naukę w 2012 roku i kontynuuje ją do teraz. I jako że zajęcia są w soboty rano to nie raz zdarzało się, że byłem tam po imprezie, że musiałem odpuścić sobie  wielu rzeczy, że zawsze pomimo wszystko byłem na zajęciach i  tego chińskiego się uczyłem. Taka sama sytuacja z siłownią, później z codzienną medytacją.  Także jak zacząłem kanał miałem już przeszłość do której mogłem się odwołać. Widziałem, że codzienne pojawianie się tam gdzie muszę się pojawić, dawanie z siebie wszystkiego na co w danym momencie jestem w stanie sprawi, że zbuduję coś pięknego. I nie ważne co inni o tym powiedzą, bo słyszałem od najbliższych nie raz: "za stary jesteś żeby się teraz uczyć języka" "nigdy nie będziesz dobrze wyglądał bo jesteś chudy" itp. itd.

Wiesz gdzie to teraz mogą sobie wsadzić? I w to samo miejsce mogą swoje opinię przesłać ludzie, którym nie podoba się moja obecna praca, bo nie wszystko będzie od razu idealne. Stworzenie pięknej rzeczy wymaga długiego procesu, ale pamiętaj że jeśli nie zrezygnujesz to w końcu dojdziesz do mety. Żółw zawsze wygrywa z zającem.

Pozdrawiam,
Wacław